Upłynął miesiąc, a żadnej zmiany w sobie nie widzę. Przy każdej okazji odradza się ból z całą pierwotną siłą. Niewiele pomaga walka wewnętrzna - niełatwo zabić to, co tak silnie żyło, co się rozwijało z takim staraniem, pielęgnowane.
Boli. Jak każda śmierć — boli każde umieranie. Tak jak radość towarzyszy każdym narodzinom. To rzecz zwyczajna.
Boże, naucz mnie dobrze za życia umierać, bym dobrze umarła przy ostatniej śmierci.
Nie będę na razie nic notowała — aż umrze we mnie wszystko, aż znów wrócę do dawnej równowagi. Czuję głęboką niechęć do prowadzenia notatek. Wolę wszystko, co przeżywam, zamknąć we własnym wnętrzu i przypieczętować milczeniem. Tylko Tobie, Boże, wstęp zawsze wolny zostawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz